piątek, 21 stycznia 2011

Oświadczenie w sprawie polowań na dziki w dzielnicy Naramowice w Poznaniu.

Jak donoszą poznańskie media ("Głos Wielkopolski", portal informacyjny RMF24), w stolicy Wielkopolski po raz kolejny może dojść do odstrzału dzików. Tym razem sprawa dotyczy dzielnicy Naramowice, gdzie ostatnio widywano watahy dzików. W żadnym artykule nie ma jednak mowy o realnym zagrożeniu dla mieszkańców ze strony dzików. Pojawia się jedynie wzmianka o rzekomym zaatakowaniu człowieka na stacji benzynowej, co nie zostało poparte żadnymi dowodami i brzmi bardziej jak bezpodstawna pogłoska niż rzeczywista sytuacja. Z przytoczonych wypowiedzi mieszkańców można raczej wywnioskować, że dziki w niczym im nie przeszkadzają.

Kolektyw VegeON!, jako grupa działająca na rzecz obrony praw zwierząt, zdecydowanie sprzeciwia się myślistwu dopatrując się w nim krwawej rozrywki. Stąd odstrzał dzików, jaki ma już miejsce i będzie je mieć nadal na terenie Poznania, jest niedopuszczalny i mówimy mu kategoryczne "nie". Wiadomym jest, że jeżeli decyzję o tym, co ma się stać z dziką zwierzyną w mieście podejmują w dużej mierze myśliwi, to trudno spodziewać się podjęcia innych kroków w tym kierunku.

Dzika zwierzyna coraz częściej pojawia się na terenach miejskich i podmiejskich. Zwierzęta można dzisiaj spotkać praktycznie w każdym mieście w Polsce, Europie i na świecie. W dzisiejszych czasach, gdy miasta rozrastają się coraz bardziej, niszcząc przy tym naturalne miejsca bytowania dzikiej zwierzyny, dochodzi do sytuacji, w której zwierzęta takie jak dziki muszą przystosować się do nowych warunków. Ponadto kultura konsumpcjonizmu i związana z tym nadmierna produkcja dóbr , doprowadziła do sytuacji, w której ogromna ilość produktów spożywczych zostaje wyrzucanych do kontenerów na śmieci. Miejsca takie stają się dla wszystkożernych dzików prawdziwą oazą na mało zalesionych (a co za tym idzie ubogim w pożywienie) terenach miejskich i podmiejskich. W dodatku dzik w mieście unika konkurencji, jaką stwarzały mu inne zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Prawda jest taka, że winę za obecność dzików w mieście ponosi człowiek, który urbanizuje tereny zamieszkałe przez te zwierzęta, jednocześnie stwarzając w mieście idealne środowisko dla ich bytowania. To człowiek zniszczył lasy , naturalne środowisko tych zwierząt, a teraz - kiedy one starają się po prostu przeżyć – jedynym rozwiązaniem jest zabijanie.

Odstrzał dzików jest rozwiązaniem, które jest dla nas nie do przyjęcia i wyrażamy swój stanowczy sprzeciw wobec takim procederom. Najpierw powinno się przeanalizować sytuację i zbadać, czy zwierzęta te rzeczywiście komukolwiek przeszkadzają. W bezpośrednim kontakcie z tymi zwierzętami nie można zarazić się żadną groźną chorobą ( jedynym problemem może okazać się włośnica, jednak nią można zarazić się jedynie po zjedzeniu mięsa dzika zarażonego larwami włośnia) . Dlatego chcemy podkreślić, że kontakt z żywym zwierzęciem czy chociażby z jego odchodami nie ma tutaj najmniejszego znaczenia.

Faktem jest, że niektóre miasta w Polsce zdecydowały się na odstrzał dzików, ale może warto brać przykład z takich, które postępują w bardziej humanitarny sposób ( jako przykład możemy podać chociażby Olsztyn, gdzie zwierzęta trafiają do specjalnych zagród- pułapek, a następnie wywożone są do specjalnie wydzielonej części lasu, gdzie mają na powrót "zdziczeć" i nauczyć się same zdobywać pożywienie) .

Jeżeli nie chcemy dzików w mieście, stwórzmy im alternatywę. Organy za to odpowiedzialne powinny przy rozdysponowywaniu pieniędzy w budżecie na ten rok więcej przeznaczyć na zalesianie nowych terenów , w których zwierzęta będą mogły bezpiecznie bytować. Ponadto edukujmy mieszkańców, jak postępować z dziką zwierzyną. W Polsce istnieje już wiele organizacji pro-animalistycznych, które zawsze służą pomocą i wiedzą.

Problem jaki należy także poruszyć przy tej okazji to zagrożenia związane z polowaniami. Jak wiadomo podczas rzezi zwierząt, jaką urządzają sobie myśliwi pod płaszczykiem tzw. regulacji pogłowia, niejednokrotnie dochodzi do wypadków. Postrzeleni zostają przypadkowi ludzie, uczestnicy polowań lub zwykli spacerowicze, w tym także dzieci. W mediach bardzo często pojawiają się informacje na ten temat. Omyłkowo myśliwi strzelają również do psów i innych zwierząt domowych. Nie wspominając już o wypadkach, gdy osoby zajmujące się myślistwem zaczynają w kłótni czy też pod wpływem alkoholu strzelać do samych siebie, jak to miało miejsce w Skokach niecały rok temu. Wiedząc o tym wszystkim, zastanówmy się, czy na pewno chcemy, aby uzbrojeni po zęby oprawcy zwierząt grasowali po naszych osiedlach? Nawet jeśliby polowania miały odbywać się w nocy, jaką mamy pewność , że nic złego nie przytrafi się przypadkowej osobie , która wyszła z psem na wieczorny spacer?

Podkreślamy raz jeszcze, że jesteśmy przeciwni polowaniom . Człowiek nie powinien rościć sobie prawa regulowania przyrody, kiedy sam stanowi główny czynnik, który naturalną równowagę burzy. Apelujemy o alternatywne rozwiązywanie takich kwestii. Sprzeciwiamy się odstrzałowi dzików i żądamy natychmiastowego zaprzestania polowań na te zwierzęta, uznając decyzję powiatowego lekarza weterynarii oraz koła łowieckiego za bezpodstawne Problem dzikiej zwierzyny w mieście można rozwiązać w sposób humanitarny, niezagrażający ani mieszkańcom miasta ani niczemu winnym dzikom, które, podkreślmy raz jeszcze, jak każde inne stworzenie chcą po prostu żyć.


Kolektyw VegeON!


1 komentarz:

  1. Witam, mam kilka uwag. Nie ma czegos takiego jak Zakład Lasów Państwowych, a decyzje o tym co i w jakiej liczbie należy strzelać podejmują lokalne Koła Łowieckie. Problem jest taki, że to one odpowiadają za zwierzynę na swoim terenie i płacą odszkodowania rolnikom, mieszkańcom itd za wyrządzane przez zwierzynę szkody. Dlatego bardziej opłaca się je odstrzelać. Problem jest więc na szczeblu prawnym czyli, przy lobby sportowców-miłośników zabijania, jest nie do ruszenia. Inną rzeczą jest strzelanie do psów, prawo łowieckie zezwala myśliwemu strzelać do wałęsających się psów, prawda jest taka, że są one realnym zagrożeniem dla zwierzyny i przenoszą wściekliznę. Z jeszcze innej strony myśliwi pod groźbą kar muszą się rozliczać z każdego zabitego zwierzęcia, wypełniają plan Kół Łowieckich zabijając wyznaczone słabe osobniki, w innym przypadku są zwykłymi kłusownikami. Wiadomo też, że popełniają błędy i strzelają do siebie, np 2 lata temu kolegi tata zabił przypadkowo swojego syna rykoszetem.
    Jestem za tym, żeby zwierzynę odlawiać z miast humanitarnie przez fachowców (nie tak jak łosia w Wa-wie) ale przyjdą inne. Niestety w dzisiejszym świecie NIE MA ALTERNATYWY dla regulowania pogłowia zwierzyny. Przy pozostawieniu zwierząt samym sobie nie zadziała żadna naturalna selekcja, będą szerzyć się choroby i populacja się zdegeneruje. Przykro to stwierdzić, ale nie ma wyjścia, co nie powiem, sprawia mi przykrość. Ciężki problem i nie tak łatwo cokolwiek w nim zmienić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń